Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 czerwca 2013

             207.

Miałem trochę czasu i takie coś mi cię napisało... ;-D

Siedzę sam przy kawiarnianym stoliku, patrzę w okno i wolno piję kawę. Za oknem co chwila zmienia się krajobraz. Nic dziwnego, przecież kręcę się wkoło siedząc na tarasie obrotowej wierzy.
Widok z „Pięknej Góry” zawsze mnie zaskakiwał. Nigdy nie był taki sam. Gołdap jest jedną z ulubionych moich miejscowości. Tam zawsze mam gdzie pójść.
Pogoda jest piękna. Dostrzec można na skraju widnokręgu las, kryjący granicę państwa, oczka jezior, pagórki z wiatrakami i piękną starą część miasta z czerwonej cegły. Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia… 
Siedzę przy stoliku, a oczami wyobraźni widzę już inny obraz… Jest to chwila, gdy z żoną jechaliśmy „Romantyczną Trasą” w Niemczech. Pełną zabytkowych wiosek, zameczków i cudownych widoków… Nie mogę też zapomnieć szerokiej panoramy z okna samolotu, gdy lecieliśmy na wymarzony urlop do Grecji. To była okrągła 25 rocznica naszego ślubu... Wspominam wycieczkę do pięknego Wiednia, Pragi, Budapesztu… Ach jakie mam z nich piękne wspomnienia…
Hmm… Mam mieszane uczucia gdy podziwiam jakiś cudowny zakątek świata i wiem że jest wielu ludzi co znają tylko swoją najbliższą okolicę…. Ja mówię że miałem ciekawe życie, wiele widziałem, a oni, że swojego nigdy by nie zamieniliby na inne…
Gdzie tkwi to coś między nami, co nas różni?
Kiedyś człowiek żył w jednej miejscowości, wykonywał tam jakąś pracę, miał rodzinę, znajomych i był szczęśliwy. Teraz to chyba nie jest nawet możliwe… Już wieki temu ludzie wyjeżdżali do „Nowego Świata za chlebem”. Inni zostając na miejscu bronili tego co mieli przed zakusami wrogów, intruzów, zaborców…
Dwa światy, dwa sposoby na życie i to coś co te dwie rzeczy łączy …
Ci co zostali, wiadomo psioczą, ale nie wyobrażają sobie życia gdzieś indziej. Ci co wyjechali… Tęsknią…
Jedni i drudzy mówią z łezką w oku o patriotyzmie, ojczyźnie i są dumni ze swoich korzeni. Czasy się zmieniają, inaczej się żyje i zamiast ten cały patriotyzm rozbić o kant łóżka, to coraz bardziej wiąże nas wszystkich wspólne pochodzenie i historia. Nie daje się jakoś zamknąć pojęcia patriotyzmu i ojczyzny w starym kufrze na strychu… 
Nawet ja, zdaje się człowiek otwarty i postępowy, jestem dumny ze swojej historii i swoich korzeni… Jako jedyny stworzyłem drzewo genealogiczne, spisałem historię rodziny. Zebrałem fragmenty historii mojego regionu, gminy, miasta…
Jakież było one ciekawe... Jakże pogmatwane i niejednoznaczne… 
Człowiek który nie jest świadomy swojej przeszłości,  porusza się po świecie jak niewidomy. Traci poczucie wartości i tego co jest w życiu ważne. Ogarnia go z czasem zobojętnienie i pustka. Trwa w zawieszeniu bacząc tylko na rodzinę i swoje potrzeby…
Myślę że właśnie to, kieruje nim i bliskimi mu osobami, by podążać ścieżką nieliczenia się z niczym i nikim. Ku walce szczurów, konsumpcyjnemu stylowi życia, życiu na pokaz… 
Myślę, że ja chyba jestem inny… Może zamyślony, może trochę z dystansem, ale już o utrwalonym światopoglądzie… Owszem, nie zawsze był on jednakowy. Musiałem dojrzeć, nacieszyć się rodziną. Przetrwać trudne chwile choroby, zaskakującej diagnozy i wiary w innych, tych co udostępnili mi dostęp do leku za tysiące złotych miesięcznie… Tak, zmienił się mój świat. Co innego stało się ważne, a co innego błahe…
Dorastając, nie brałem do głowy pouczeń rodziców, nauczycieli, znajomych, uważałem że świat należy do mnie i bez mojej zgody nic się nie zmieni. Z czasem zacząłem zauważać, że na coraz więcej spraw nie mam wpływu. Zacząłem zwracać coraz większą uwagę na szczegóły w otaczającym mnie świecie. Zacząłem o tym rozmawiać i poznawać ludzi myślących tak jak ja. Namówili mnie bym został radnym.
To był bardzo ciekawy okres w moim życiu.  
Zauważyłem, że to co się dzieje, nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma swoją przyczynę, tkwi ona w bliższej czy dalszej historii… Zacząłem się jej przyglądać. Zauważyłem że wiele z nich zamienia się po latach w legendy, a legendy w plotki.
Trzeba prawdę pieczołowicie zbierać i zapisywać. Na szczęście, są ludzie którzy zarażeni pasją ratowania historii swoich małych ojczyzn, spisali je, wydali i uratowali od zapomnienia. 
Zacząwszy rozmawiać z ludźmi tworzącymi gminną rzeczywistość. Miałem okazję przeczytać książki, monografie i biografie spisane przez niektórych z nich. Zaczął mi się tworzyć w głowie, logiczny ciąg wydarzeń. Interesowała mnie zwłaszcza historia mojej rodziny, na tle tychże relacji. Po latach doszedłem do wniosku że jest ona nadzwyczaj ciekawa. Nie mniej ciekawa niż ta z przeczytanych przeze mnie lektur i szkoda by była żeby została zapomniana. Zacząłem ją więc spisywać.

To była już ostatnia szansa, ostatni moment… Wielu z moich przodków już zmarła, ale jeszcze została ta garstka co pamiętała „dawne czasy”. Pamiętała, lub poznała je z opowiadań swoich dziadków i rodziców. W taki sposób powstawała monografia mojej rodziny. Przy okazji, niby mimochodem tych spotkań, powstawało także drzewo genealogiczne. A że zachorowałem w tym czasie na Stwardnienie Rozsiane, dodałem też i moją historię. Wyszła bardzo ciekawa monografia rodzinna, myślę że dużo warta z punktu widzenia przyszłych pokoleń mej rodziny. Leży ona na półce, w kartonie z napisem „ Archiwum”…
CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz