Miałem trochę czasu i takie coś mi cię napisało... ;-D
Siedzę sam przy
kawiarnianym stoliku, patrzę w okno i wolno piję kawę. Za oknem co chwila
zmienia się krajobraz. Nic dziwnego, przecież kręcę się wkoło siedząc na
tarasie obrotowej wierzy.
Widok z „Pięknej
Góry” zawsze mnie zaskakiwał. Nigdy nie był taki sam. Gołdap jest jedną z
ulubionych moich miejscowości. Tam zawsze mam gdzie pójść.
Pogoda jest
piękna. Dostrzec można na skraju widnokręgu las, kryjący granicę państwa, oczka
jezior, pagórki z wiatrakami i piękną starą część miasta z czerwonej cegły.
Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia…
Siedzę przy
stoliku, a oczami wyobraźni widzę już inny obraz… Jest to chwila, gdy z żoną
jechaliśmy „Romantyczną Trasą” w Niemczech. Pełną zabytkowych wiosek, zameczków
i cudownych widoków… Nie mogę też zapomnieć szerokiej panoramy z okna samolotu,
gdy lecieliśmy na wymarzony urlop do Grecji. To była okrągła 25 rocznica
naszego ślubu... Wspominam wycieczkę do pięknego Wiednia, Pragi, Budapesztu…
Ach jakie mam z nich piękne wspomnienia…
Hmm… Mam
mieszane uczucia gdy podziwiam jakiś cudowny zakątek świata i wiem że jest
wielu ludzi co znają tylko swoją najbliższą okolicę…. Ja mówię że miałem
ciekawe życie, wiele widziałem, a oni, że swojego nigdy by nie zamieniliby na
inne…
Gdzie tkwi to
coś między nami, co nas różni?
Kiedyś człowiek
żył w jednej miejscowości, wykonywał tam jakąś pracę, miał rodzinę, znajomych i
był szczęśliwy. Teraz to chyba nie jest nawet możliwe… Już wieki temu ludzie
wyjeżdżali do „Nowego Świata za chlebem”. Inni zostając na miejscu bronili tego
co mieli przed zakusami wrogów, intruzów, zaborców…
Dwa światy, dwa
sposoby na życie i to coś co te dwie rzeczy łączy …
Ci co zostali,
wiadomo psioczą, ale nie wyobrażają sobie życia gdzieś indziej. Ci co
wyjechali… Tęsknią…
Jedni i drudzy
mówią z łezką w oku o patriotyzmie, ojczyźnie i są dumni ze swoich korzeni.
Czasy się zmieniają, inaczej się żyje i zamiast ten cały patriotyzm rozbić o
kant łóżka, to coraz bardziej wiąże nas wszystkich wspólne pochodzenie i
historia. Nie daje się jakoś zamknąć pojęcia patriotyzmu i ojczyzny w starym kufrze
na strychu…
Nawet ja, zdaje
się człowiek otwarty i postępowy, jestem dumny ze swojej historii i swoich
korzeni… Jako jedyny stworzyłem drzewo genealogiczne, spisałem historię rodziny.
Zebrałem fragmenty historii mojego regionu, gminy, miasta…
Jakież było one
ciekawe... Jakże pogmatwane i niejednoznaczne…
Człowiek który
nie jest świadomy swojej przeszłości, porusza się po świecie jak niewidomy. Traci
poczucie wartości i tego co jest w życiu ważne. Ogarnia go z czasem zobojętnienie
i pustka. Trwa w
zawieszeniu bacząc tylko na rodzinę i swoje potrzeby…
Myślę że właśnie to, kieruje nim i
bliskimi mu osobami, by podążać ścieżką nieliczenia się z niczym i nikim. Ku walce
szczurów, konsumpcyjnemu stylowi życia, życiu na pokaz…
Myślę, że ja chyba jestem inny…
Może zamyślony, może trochę z dystansem, ale już o utrwalonym światopoglądzie…
Owszem, nie zawsze był on jednakowy. Musiałem dojrzeć, nacieszyć się rodziną.
Przetrwać trudne chwile choroby, zaskakującej diagnozy i wiary w innych, tych
co udostępnili mi dostęp do leku za tysiące złotych miesięcznie… Tak, zmienił
się mój świat. Co innego stało się ważne, a co innego błahe…
Dorastając, nie brałem do głowy
pouczeń rodziców, nauczycieli, znajomych, uważałem że świat należy do mnie i
bez mojej zgody nic się nie zmieni. Z czasem zacząłem zauważać, że na coraz
więcej spraw nie mam wpływu. Zacząłem zwracać coraz większą uwagę na szczegóły
w otaczającym mnie świecie. Zacząłem o tym rozmawiać i poznawać ludzi myślących
tak jak ja. Namówili mnie bym został radnym.
To był bardzo ciekawy okres w
moim życiu.
Zauważyłem, że to co się dzieje,
nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma swoją przyczynę, tkwi ona w bliższej czy
dalszej historii… Zacząłem się jej przyglądać. Zauważyłem że wiele z nich
zamienia się po latach w legendy, a legendy w plotki.
Trzeba prawdę pieczołowicie
zbierać i zapisywać. Na szczęście, są ludzie którzy zarażeni pasją ratowania
historii swoich małych ojczyzn, spisali je, wydali i uratowali od zapomnienia.
Zacząwszy rozmawiać z ludźmi
tworzącymi gminną rzeczywistość. Miałem okazję przeczytać książki, monografie i
biografie spisane przez niektórych z nich. Zaczął mi się tworzyć w głowie,
logiczny ciąg wydarzeń. Interesowała mnie zwłaszcza historia mojej rodziny, na
tle tychże relacji. Po latach doszedłem do wniosku że jest ona nadzwyczaj ciekawa.
Nie mniej ciekawa niż ta z przeczytanych przeze mnie lektur i szkoda by była
żeby została zapomniana. Zacząłem ją więc spisywać.
To była już ostatnia szansa,
ostatni moment… Wielu z moich przodków już zmarła, ale jeszcze została ta garstka
co pamiętała „dawne czasy”. Pamiętała, lub poznała je z opowiadań swoich
dziadków i rodziców. W taki sposób powstawała monografia mojej rodziny. Przy
okazji, niby mimochodem tych spotkań, powstawało także drzewo genealogiczne. A że
zachorowałem w tym czasie na Stwardnienie Rozsiane, dodałem też i moją
historię. Wyszła bardzo ciekawa monografia rodzinna, myślę że dużo warta z
punktu widzenia przyszłych pokoleń mej rodziny. Leży ona na półce, w kartonie z
napisem „ Archiwum”…
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz